Nadwyraz

Spójrz, znów ten stary duch
Oczy jego od dawna zepsute
Tych drzwi, nie czas na ruch
Gdy zablokujesz stalowym butem

Technologia szczęścia istnieje
Wzbudzaj podziw, nie postrach
Żyj ciepło, niech lód topnieje
Kwitnie opieka i rada ostra

Wystrzegaj się manipulacji
Bo nie możesz być wielki
Pchając w okopy bez racji
Pilnuj swoje kundelki

Leć feniksie nad te bołota
Zdalnie sterowany, karny
Zapamięta Cię ruska hołota
Ważąc los człowieka marny

Nie wyjdziesz z twarzy wyzuty
Nie spełnią się zimowe marzenia
Tylko sztylet podwójnie zatruty
Przyniesie Ci dwa do widzenia

I krzyże zapłoną, zapłaczą
Popłyną krwawym potokiem
Za wolność naszą i waszą
Przykryją nas ślepym zmrokiem

Jakże palić wisielcze sztandary
Od pochodni ducha epoki
Wolałyby obrócić się w popiół
Lecz sadza już się nie odradza

Zaszufladkowano do kategorii Wiersze

Nawiedzony

Gdy przybywa demon wszelki
Widzę jego ogień wielki
Ogień mocy, ogień pragnień
Duszy jak pokarmu łaknie
Swoje szpony zardzewiałe
Wbija głębiej w moje serce
Mam ich ślady zrumieniałe
Tak samotny w bladej męce

Jego oddech siarką struty
Rodem z pieca wielkiej huty
Truje bardziej, truje mocno
Wieńczy eskapadę nocną
Szukam deski, Ja tonący
Znów w objęciach gadzich kleszczy
Pada na mnie topór grzmiący
Złego ziarna dzieci wieszczy

Rezygnacja dziś odpada
Trza się pozbyć tego gada
Bez wyrzutów i bez wspomnień
Podłe czyny wnet zapomnieć
Nie ma czasu, na co zwlekać
Demoniczny synu czarny
Ja się ciebie dziś wyrzekam
Trud twój pozostaje marny

Nadciągają legijony
Cherubinów bataliony
Aby wspomóc mnie mężnego
Walecznego, podtrutego
Prastare kojące zioła
Boska łąka urodziła
Świt chłonąca nimfa goła
Napar życia z nich pichciła

Nakarmiony kwiatem cudnym
Konfrontacji mitem zgubnym
Zamiast walczyć trzeba leczyć
A następnie zabezpieczyć
To nadziei iskra jasna
Znów jaskrawa o poranku
Pospolita modła własna
I przypowieść o Baranku

Zaszufladkowano do kategorii Wiersze

Spleśniał chleb

Biedroneczko powiedz przecie
Z czym się ciasto chleba gniecie
Jaki jest potrzebny Zutat
Aby chlebek nie podupadł
Znajdzie się w upału szponach
Świeżość w końcu musi skonać
Zzielenieje niczym łąka
Poszarzeje jak rozłąka
Ale żeby w dni gorące
Chociaż jeden uszczknąć kąsek
Wiejskie, miejskie, staropolskie
Chleby grube są i wąskie
Z mąki żytniej, na zakwasie
Taki chlebek dobrze ma się
Ważna także jego wilgoć
Chlebek ciemny, chlebek gringo
Czasem kładę do lodówki
Wpada też do tenisówki
Żal się robi gdy się psuje
Do śmietnika nie pasuje
Mądrość dziadów naszych szczerych
Nie dla chleba kontenery
Zagram więc ostatnią kartą
Zrobię sobie bułkę tartą

Zaszufladkowano do kategorii Wiersze