Nadwyraz

Spójrz, znów ten stary duch
Oczy jego od dawna zepsute
Tych drzwi, nie czas na ruch
Gdy zablokujesz stalowym butem

Technologia szczęścia istnieje
Wzbudzaj podziw, nie postrach
Żyj ciepło, niech lód topnieje
Kwitnie opieka i rada ostra

Wystrzegaj się manipulacji
Bo nie możesz być wielki
Pchając w okopy bez racji
Pilnuj swoje kundelki

Leć feniksie nad te bołota
Zdalnie sterowany, karny
Zapamięta Cię ruska hołota
Ważąc los człowieka marny

Nie wyjdziesz z twarzy wyzuty
Nie spełnią się zimowe marzenia
Tylko sztylet podwójnie zatruty
Przyniesie Ci dwa do widzenia

I krzyże zapłoną, zapłaczą
Popłyną krwawym potokiem
Za wolność naszą i waszą
Przykryją nas ślepym zmrokiem

Jakże palić wisielcze sztandary
Od pochodni ducha epoki
Wolałyby obrócić się w popiół
Lecz sadza już się nie odradza