Koniec jest blisko

Ten apokaliptyczny wpis musiał powstać. Kiedy, jak nie teraz? Koniec jest blisko, bo wszystko jest blisko. Kosmos jest tak wielki, że wszystko związane z działalnością człowieka – jest blisko. Bitwa pod Poitiers jest blisko rezolucji ONZ nr 660. Ich odległość w czasoprzestrzeni jest relatywnie mała. Od dawna wiadomo było, że pandemia jest tylko kwestią czasu. Jednak pomimo całej przebiegłości tego nowego koronawirusa niewielu ludzi wierzy, że to może być TEN koniec. Prepersów nie liczymy. Prepersami stajemy się powoli wszyscy. Co więc? Co powoduje, że nadzieja nie ginie? Zaufanie do naukowców, że znajdą lekarstwo? Należy zadać to trudne pytanie: Czym dzisiaj różnimy się od ludzi w średniowieczu? Nieco większa higiena, ekonomia globalna, częściowe zrozumienie mechanizmów ludzkiego organizmu… Czy mają one wystarczający wpływ na zmianę natury człowieka? Natury, która w sytuacji zagrożenia każe nam albo uciekać, albo gromadzić zapasy. Zdaje się, że na razie wybieramy opcję trzecią: schować się i przeczekać. Ale czy to mądre? Scenariusze są tak naprawdę dwa: zaraza się skończy, albo zaraza się nie skończy. Wiadomo już, że żadna z tych opcji nie jest ostateczna. Dopóki można wyzdrowieć, dopóty ludzkość nie upadnie. Świat tylko, już nigdy nie będzie taki sam. Logicznym jest zatem stwierdzenie, że coś się kończy, a tam gdzie coś się kończy, coś innego zawsze się rozpoczyna. W tym właśnie kontekście koniec jest nie tylko blisko, ale jest codziennym, niekończącym się procesem transsubstancjacji, którego – czy nam się to podoba, czy nie – jesteśmy tylko częścią.