Minęło okrągłe 500 dni od ostatniego wpisu na tym blogu. Zastraszająca częstotliwość. Przeanalizujmy to. Pięć zero zero. Pięć, czyli ręka, dłoń albo pięść. Taka jest geneza nazwy tej liczby. Ze słowa pięść usunięto literkę ś. Pięćset, czyli pięć setek. Jedna setka to pięć dwudziestek, a jedna dwudziestka to pięć czwórek. Czwórek? Czwórka jest blisko piątki. Wszystko sprowadza się do piątki. Piątka – w szkole najczęstsza z moich ocen z matematyki. Ale szkoła skończyła się dla mnie dawno temu – to już jakieś 15 lat. Ostatnio jednak wpadłem na szalony pomysł żeby zmierzyć się z zadaniami maturalnymi z matematyki z tego roku, tzn. z roku 2014. Na zadania z matury podstawowej było 170 minut, a zrobiłem je w 70 minut. Na zadania z matury rozszerzonej było 180 minut, a zrobiłem je w 136 minut. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że nie dostałbym piątki. W obu przypadkach, zarówno maturę podstawową, jak i rozszerzoną napisałem na 30 punktów z możliwych 50-ciu. Co prawda byłem nieco śpiący i na kacu, kiedy robiłem te zadania, ale to żadne usprawiedliwienie. To jest coś, co nie powinno mieć miejsca. Może te nowe zadania są trudniejsze? Nie, nie ma w nich nic szczególnie trudnego. W zadaniach rozszerzonych znalazłem nawet jeden błąd i jedno nie dość precyzyjne sformułowanie. W zasadzie posiadam wiedzę potrzebną do poprawnego rozwiązania tych zadań, więc co się stało? Pomyliłem się w 5-ciu zadaniach z matury podstawowej i w 4 z rozszerzonej. To zwykłe pomyłki wynikające z chwilowego braku koncentracji. Czyżbym nie był już zdolny do utrzymania 100% poziomu koncentracji przez dłuższy czas? Może się starzeję? Tak czy inaczej dzieje się ze mną coś strasznego. To niedopuszczalne i trzeba z tym coś zrobić. Koniecznie. Kiedyś mogłem siedzieć nad jednym problemem 16 godzin bez przerwy i nie było problemu, którego nie dałoby się rozwiązać. Czy nadal to potrafię? Najlepszym sposobem żeby to sprawdzić jest znalezienie sobie jakiegoś problemu do rozwiązania. Codziennie mam w pracy ciekawe problemy do rozwiązania, ale są one innej natury, nie abstrakcyjne ale bardziej praktyczne i logiczne, trochę biznesowe, trochę prawne, finansowo-księgowe, kadrowo-płacowe. To nie jest prawdziwa matematyka. Działania nie wykraczają tu poza dodawanie i mnożenie, może też odrobina statystyki i kombinatoryki. Chyba odzwyczaiłem się od prawdziwie abstrakcyjnych problemów. Czyżby dopadła mnie rzeczywistość? Czyżby zarabianie pieniędzy stało się dla mnie ważniejsze niż radość? Radość z samodoskonalenia, radość ze zrozumienia zagadki jaką jest ten świat? W jaki sposób mam osiągnąć swoje cele jeśli o nich zapomniałem? Czy mogły mi się zmienić cele, a ja nawet tego nie zauważyłem?